Jest kilka pozycji w moim rodzinnym menu, które mogłabym przygotowywać bez końca. A przynajmniej co tydzień.
Fasolka po bretońsku. Taka tradycyjna bez wzbogaceń typu dodatek pieczarki lub papryka.
Składniki:
0,5 kg fasoli "głupi Jaś"
0,5 kg kiełbasy lub parówek albo kiełbasy serdelowej.
3 duże cebule
1 słoiczek koncentratu pomidorowego
sól, pieprz ziołowy, 1 łyżka ziół prowansalskich, 2 ząbki czosnku
Sposób przygotowania:
Fasolę przepłukać i namoczyć na noc w dużej ilości wody. Jednak lepiej namoczyć niż przed gotowaniem dodawać sody. Jest inny lepszy smak bez smaku sody.
Odcedzić i jeszcze raz przepłukać. Jest to o tyle ważne, że wypłukujemy szkodliwe dla moczanowców składniki.
Zalać wodą na dwa palce , dodać Warzywka ( dla smaku i zapachu) i gotować al dente.
Kielbasę pokroić w plasterki lub półplasterki i podsmażyć na rumiano.
Cebule pokroić w ćwierćplasterki, dodać do kiełbasy i dalej podsmażać. Dodać czosnek i zioła prowansalskie.
Ugotowaną fasolę przecedzamy i dokładamy do kiełbasy i cebuli.
Dolewamy wody z gotowania fasoli. Tyle aby fasola była niezupelnie calkiem zakryta. To nie ma być zupa fasolowa.
Dodajemy cały słoiczek przecieru, pieprz i sól jeżeli mamy taką potrzebę.
Jeśli potrawa jest za kwaśnia dodajemy odrobinę cukru lub miodu. Ja tak właśnie robię.
Dusimy na małym ogniu do momentu gdy fasola będzie zupełnie miękka ale nie rozpadać się.
Podajemy z bagietką. Mogą być podpieczone w piekarniku kromeczki z masłem i czosnkiem lub lekko posypane ziołami prowansalskimi.
Smacznego!!!